Top menu

Cmentarz - jego rola i historia

Ilość funkcji, jakie kilka wieków temu pełnił cmentarz, jest niewspółmiernie większa niż obecnie. 

Philip Aries, francuski historyk i antropolog, czy Jacek Kolbuszewki, filolog i folklorysta, w swoich pracach przytaczają całą listę zwykłych, codziennych czynności, które odbywały się na cmentarzach. Były to np. mycie naczyń, pranie, suszenie bielizny, a nawet suszenie zboża i wypas bydła. Cmentarz był miejscem targów, jarmarków, zabaw, flirtów i zwykłych sąsiedzkich spotkań towarzyskich. Tu odbywały się sądy, manifestacje, procesje. 

Joanna Kasper
 
Ilość funkcji, jakie kilka wieków temu pełnił cmentarz, jest niewspółmiernie większa niż obecnie. Philip Aries, francuski historyk i antropolog, czy Jacek Kolbuszewki, filolog i folklorysta, w swoich pracach przytaczają całą listę zwykłych, codziennych czynności, które odbywały się na cmentarzach. Były to np. mycie naczyń, pranie, suszenie bielizny, a nawet suszenie zboża i wypas bydła. Cmentarz był miejscem targów, jarmarków, zabaw, flirtów i zwykłych sąsiedzkich spotkań towarzyskich. Tu odbywały się sądy, manifestacje, procesje. Tu również funkcjonowało prawo azylu, „w obrębie murów cmentarnych, czy kościelnych władze świeckie nie miały żadnych praw wykonawczych, wszystko podlegało wyłącznie pokojowi bożemu”1. Efektem tego było zamieszkiwanie cmentarzy przez wszelakiego typu „element”, który był na bakier z prawem. Można się tu zastanowić, czy dość powszechny dziś lęk przed przebywaniem na terenie cmentarzy po zmierzchu nie jest – jak się tłumaczy – obawą przed duchami zmarłych, błąkającymi się „zombi”, wampirami, itp., ale czy w prostej linii nie jest to konsekwencja dawnego prawa azylu, który dawał schronienie i nietykalność (przynajmniej tę ziemską) różnego kalibru „dewiantom społecznym”. Na cmentarzach opłacało się również mieszkać, gdyż miejsca te były wolne od podatków i czynszów. Handel zatem kwitł, a ludzie cieszyli się z tańszej możliwości nabycia wszelakiego dobra. U Aries można przeczytać, że „cmentarz był najgwarniejszym, najbardziej ruchliwym, hałaśliwym, najbardziej handlowym ośrodkiem aglomeracji wiejskiej lub miejskiej”2. Jednym słowem, pełnił funkcję rynku miejskiego.

Ze współczesnej perspektywy mogą wydawać się śmieszne zakazy synodów, które próbowały zwalczyć niegodne zwyczaje pospólstwa na poświęconej przykościelnej ziemi. Jeden z tekstów takiego zakazu z 1405 roku mówi: „zakazuje się wszystkim osobom tańczyć na cmentarzu, grać tam w jakiekolwiek gry, mimom, żonglerom, pokazywaczom masek, muzykantom, szarlatanom nie wolno się tam parać ich podejrzanym rzemiosłem”3.

I tak mniej więcej do XVIII wieku władze Kościoła walczyły z wiernymi o poszanowanie miejsca, które za sprawą benedykcji konstytucyjnej, należy traktować jako święte. Trzeba jednak przyznać, że w dalszym ciągu cmentarze mają w sobie coś z publicznej funkcji rekreacyjno-jarmarcznej. Czy nie dzieje się tak pod zasłoną zmiany nekropolii w parki lub muzea? Przy większych komunalnych cmentarzach powstają kawiarnie (o korespondujących do miejsca nazwach jak np. „Hades”), a u kwiaciarek można zakupić zimne napoje i coś słodkiego (na pocieszenie).

Kolbuszewski przypomina również, że to właśnie cmentarz był miejscem manifestacji politycznych (jak np. pogrzeb i rocznice śmierci ks. Jerzego Popiełuszki), a także miejscem zbiórek partyzanckich i różnych heroicznych akcji obronnych, gdzie mury cmentarzy służyły jako fortyfikacje.

Powszechne używanie cmentarzy do codziennych czynności zaczęło zanikać nie tylko poprzez zakazy, ale także wraz z rozwojem miejskich aglomeracji. Większa ilość ”żywych” pociągnęła za sobą w konsekwencji większą ilość pogrzebów. Cmentarze bardzo szybko stawały się przepełnione, a atmosfera na nich nie sprzyjała już nawet najtwardszym przestępcom ukrywającym się tam przed wymiarem sprawiedliwości – krótko mówiąc: po prostu cuchnęło.

Nieliczni w naszych czasach zdają sobie sprawę z tego, że teraźniejszy sposób pochówku jest bardzo młody (bo cóż to jest 200 lat?). Do XVIII wieku ciała chowano w grobach zbiorowych (tylko nieliczni mogli sobie pozwolić na indywidualny grób, zresztą tylko im było wolno). Wielkie doły zasypywano dopiero po całkowitym wypełnieniu. Trzeba przypomnieć, że w tamtejszych czasach szerzyły się zarazy i epidemie. Bywało zatem, że w szybkim tempie kończyła się pojemność zbiorowej mogiły, którą następnie raczej posypywano ziemią, niż zasypywano i kopano następny dół. Patrick Sueskind w swej powieści zatytułowanej „Pachnidło”4 nie tworzy fikcji gdy pisze o sławnym paryskim Cmentarzu Niewiniątek, gdzie „tuzinami zwożono trupy i zrzucano do podłużnych dołów. I dopiero później, w przededniu Rewolucji Francuskiej, kiedy to niektóre groby zapadły się niebezpiecznie i smród występującego z brzegów cmentarzyska skłonił mieszkańców już nie do gołych protestów, ale do prawdziwych buntów, cmentarz został nareszcie zamknięty i zlikwidowany(...) a na tym miejscu urządzono targowisko”.

Potwierdzenie słów pisarza można znaleźć we wszystkich tekstach sięgających swoją tematyką do tamtych czasów. W XVIII wieku do głosu doszli medycy, którzy właśnie w cmentarzach dostrzegli ogniska rozprzestrzeniających się epidemii. Jad trupi i opary zgnilizny infekowały wodę, powietrze, ziemię i to przeważnie w centrum miejskich aglomeracji. Pewna broszura wydana we Lwowie w 1781 roku bezpośrednio zatytułowana była „Śmierć z grobów”. Kolbuszewski pisze: „Jak Paryż tak i Warszawa śmierdziała trupami. Śmierdziały nimi wszystkie miasta: im były większe tym odór był silniejszy(...)”5. Z jednego z artykułów w „Tygodniku Ilustrowanym” z 1874 roku, można wywnioskować, że na Powązkach jeszcze w tym właśnie czasie czuć było zgniliznę i opary rozkładu6. Na szeroką skalę została rozpoczęta dyskusja na temat przeniesienia cmentarzy poza obręb miast. „W wieku XVIII coraz mocniej publicznie poczęto podnosić zdrowotną szkodliwość takiej śródmiejskiej lokalizacji cmentarzy”7.

Na terenie Polski pierwszy oficjalny głos w tej sprawie zabrał Marszałek Wielki Koronny Stanisław Lubomirski, który to w 1770 roku skierował pismo do biskupa poznańskiego w sprawie wyprowadzenia cmentarzy z miasta „gdyż – jak pisał – grzebanie zwłok w mieście powoduje fetor nader przykry i zepsucie aury wielce zdrowiu szkodzącej”8. Do sprawy tej, państwa europejskie, w tym Polska, odniosły się z wielką powagą i szybko zapoczątkowano wprowadzenie zmian. Słowo „szybko” w tym przypadku oznacza niemal wiek. Wpływ na to miały nie tyle problemy techniczne, które okazały się niczym w porównaniu ze zmianami, jakie przenosiny pociągnęły za sobą w tradycji, obrządku i zwykłym społecznym podejściu do pochówku. Sfera kultury nie tak łatwo ulega jakimkolwiek przemianom i musi upłynąć trochę czasu by oswoić i zasymilować nowe warunki. Niektóre zmiany po prostu zostały przemilczane, np. fakt, iż cała akcja eksterioryzacji cmentarzy dała możliwość i początek grzebania ekskomunikowanych i grzeszników publicznych wraz ze wszystkimi na tym samym terenie, co kiedyś było niedopuszczalne. Podobno odbyło się to w milczeniu i nie wywołało zgorszenia, czy zaskoczenia.

W 1804 roku w Paryżu wydano tzw. „dekret prairiala”, który do tej pory jest aktualnym regulaminem dotyczącym cmentarzy i pogrzebów w kulturze europejskiej. Ostatecznie zakazano chowania zmarłych w kościele; trumna stała się obowiązkiem („(...) koniec z całunami i byle jakimi noszami”9); wprowadzono nakaz stosowania odległości między zwłokami i zakaz piętrzenia ciał we wspólnych grobach, tak też na pochówki przeznaczono pięć razy rozleglejsze tereny. Właśnie od tego momentu cmentarz stał się charakterystycznym punktem miejskiego krajobrazu, i również wtedy rozpoczęła się indywidualizacja grobów, gdyż wprowadzono możliwość wykupu tzw. koncesji wieczystej10, która dawała prawo do postawienia na grobie kamienia, lub innego znaku wyróżniającego grób. Jak podaje Aries, w Paryżu, w roku wprowadzenia dekretu postawiono 14 nagrobków, a już miedzy rokiem 1814 a 1830 przybyło ich ok. 30 tysięcy(!). „Personalizacja miejsca gdzie pochowano zmarłego stała się bezwzględną regułą od chwili gdy nie układano już zwłok jednych na drugich”11

Przenosiny cmentarzy i nowe zarządzenia oczywiście podniosły także głosy sprzeciwu, które w tym przedsięwzięciu widziały zagrożenie dla porządku religii i kościoła. Uważano, jak pisze Aries, że dbanie o zdrowie mieszkańców było tylko maską dla „bezbożników”, którzy dążyli do usunięcia cmentarzy na plan dalszy. „Pod pozorem troski o zdrowie publiczne kryło się potępienie Kościoła katolickiego”12. Chciano w ten sposób „ugasić płomień synowskiej miłości do zmarłych”. Trzeba tu zaznaczyć, że był to czas, gdy religii odebrano pozycję strażnika światopoglądowego ładu. Oświeceniowe idee zostały potem oskarżone o redukcję duchowego wymiary ludzkiej egzystencji. Tak więc na początku XIX wieku powstała potrzeba zrehabilitowania cmentarzy13 , a sposobem na to miało być „pobożne odwiedzanie”. Aries przytoczył ówczesne myślenie, z którego wynika, iż cmentarz wieku XIX był ostatnią widownią zaciętej walki satanizmu z chrystianizmem. Podnosiły się apele o to by przywrócić cześć cmentarzom: „(...) Idźmy z tym większą gorliwością ozdabiać groby, częściej je odwiedzajmy”14. Prawdziwy powód „wygnania” cmentarzy poza mury miasta upatrywano w tym, iż „(...) w życiu szczęśliwego industrializmu nie ma czasu na zajmowanie się zmarłymi”15.

Wynikiem postanowień dekretu, a później głosów krytyki było to, iż w XIX wieku cmentarz stał się celem odwiedzin i modnym miejscem do dumań. Stało się tak również za pośrednictwem architektów. W zlecone im projekty nowych cmentarzy (nowość w tej profesji, która dała szerokie pole do działania artystom i finansistom) wpisali od razu tę funkcję, tak urządzając przestrzeń by była jak najbardziej atrakcyjna i miła dla odwiedzającego. Cmentarz stał się odbiciem romantycznej duszy i potrzeb, jakie miał człowiek po oświeceniowym wyjałowieniu. Tak więc górę nad eschatologią wziął sentymentalizm, emocjonalność i estetyka podsycana tęsknotą za naturą w czasie przemysłowego bumu. Wszystkim typom nowych nekropolii przyświecał cel połączenia kultu i pamięci o zmarłych z pięknem tego miejsca i chęcią na nim przebywania. Architekt lwowskiego cmentarza Rudolf Indruch w swoim projekcie podkreślił, iż „należy stworzyć panteon noszący w sobie wszelkie cechy monumentalności, a który jednocześnie urodą swą wyzwalałby swoisty magnetyzm chęci przebywania w tym miejscu”16. Tworzone z wielkim powodzeniem katakumby miały stać się miejscem oddawanie czci zmarłym, a także, jak pisze Aries, „przedmiotem ciekawości wszystkich cudzoziemców, którzy zwiedzać je będą jako kuźnię talentów i zbiorowisko arcydzieł, jakimi każdy artysta chciałby się wyróżnić”17. Na przykładzie tego cytatu widać, że pomysł tworzenia muzeów z cmentarzy nie jest bezpośrednio tworem współczesnej myśli wynikającej z chęci ochrony starych nagrobnych rzeźb – cel ten był od razu wpisany w zamysły architektów.

Projekty cmentarzy publicznych były rozmaite. Wśród nich były i takie, które nie zezwalały na budowę pomników, a nawet na umieszczenie okazjonalnych inskrypcji. Miał być np. tylko trawnik – „angloamerykański gazon”, „lawn cementary”; groby mają leżeć między drzewami, których listki drżą na wietrze, między nimi będą płynąć strumyki. „Miejsca te staną się ziemskim Elizjum, gdzie człowiek udręczony troskami życia, spocznie wolny od wszelkich cierpień” 18. Kolbuszewski przytacza słowa A. Toynbee, według którego „dziewiętnastowieczny cmentarz stał się harmonijnym połączeniem reminescencji Pól Elizejskich, asfodelowych łąk, Wysp Szczęśliwych, wszechogarniającego łona przyrody i miłosiernej Matki Ziemi z galerią pamiątek, panteonem przodków, a zatem miejscem refleksji, wspomnień i medytacji”19. Były także plany zamkniętego cmentarza dla publiczności. Otwierany miał być tylko w pewnych okresach roku, poświeconych wspomnieniu i kultowi zmarłych. Z mnogością typów cmentarzy można się zapoznać w „Księdze Żałoby i Śmierci”, gdzie w encyklopedycznym ujęciu zajmują one szereg haseł20.

Dla mnie fakt ten jest początkiem rozwijających się na cmentarzach konsumpcyjnych i komercyjnych aspektów kultury, ponieważ uzewnętrzniają się tu potrzeby zaspokojenia sztucznie utworzonych wymagań społecznych, a co za tym idzie, rozpoczyna się cicha konkurencja, gdyż potencjalny żałobnik stał się klientem. Wymownym przykładem jest amerykański typ cmentarza „Forest Lawn” w Los Angeles, gdzie założeniem jego twórców było utworzenie cichego poetycznego miejsca, pięknego parku gdzie człowiek przechadza się i styka z naturą, a także gdzie toczy się normalne życie: tu jest przestrzeń na ludzką działalność, muzea, ośrodek sprzedaży dzieł sztuki i pamiątek, teren na uroczystości nie tylko pogrzebowe, ale również na chrzciny i śluby. Czyż nie przypomina to trochę tematycznego parku rozrywki?21 „Cementary Land”- brzmi nieźle, a może „Death Land”? Świadomie przytaczam tu przykłady obce – taki zabieg moim zdaniem daje możliwość przypatrzenia się współczesnym tendencjom w naszej kulturze z pozycji o krok dalej, zważywszy, że niezależnie od wyglądu nekropoli w różnych państwach zachodniej kultury, globalizacja i laicyzacja jest faktem dotyczącym nas wszystkich22.

Potwierdzeniem moich spekulacji jest stwierdzenie bezspornie podzielane przez autorów wszystkich tekstów do których dotarłam na ten temat, a mianowicie to, że cmentarz stał się odbiciem całego społeczeństwa – jego hierarchiczności, mentalności, upodobań, światopoglądu, podejścia do życia i także oczywiście estetycznych trendów. Cmentarze stały się „miejscami wymownymi”, gdzie zmarli, ale także cała przestrzeń, tworzy ponadczasowy obraz społeczeństwa. „Państwo umarłych” stało się znakiem hierarchii i porządku istniejącego wśród żywych. W samej topografii dla wielu architektów już w założeniu cmentarz miał stać się mapą terenu społecznego, której poziomice odpowiadają linii rozwarstwienia klasowego.

  1 P. Aries, Człowiek i śmierć, Warszawa 1992, s. 73.
  2 Ibidem, s. 75.
  3 Ibidem, s. 78.
  4 P. Niesueskim, Pachnidło, Warszawa 1990.
  5 J. Kolbuszewski, Cmentarze, s. 172.
  6 W. F. Szokalski, Palenie zwłok ludzkich, [w:] Tygodnik Ilustrowany 1874, T.14, s. 288.
  7 J. Kolbuszewski, Wiersze z cmentarza, s. 19.
  8 Historia kultury materialnej Polski w zarysie, T IV, s 324.
  9 P. Aries, op.cit., s.506.
10 Popytu na te koncesje nie przewidziano i już w połowie XIX wieku powstał problem przepełnienia cmentarzy.
11 P. Aries, op.cit., s.507.
12 Ibidem, s. 535.
13 Potrzebę taka zauważono, gdyż stare przyzwyczajenia – to, że cmentarz jest zawsze blisko i to, że nie było nigdy kultury dbania o groby – w kontakcie z nową formułą grzebania doprowadziły do całkowitego zaniedbania nowo założonych cmentarzy poza miejskimi aglomeracjami.
14 Aries, op.cit., s. 536.
15 Ibidem, s. 533.
16 S. Nicieja, Cmentarz obrońców Lwowa, Wrocław 1990, s.79.
17 Aries, op. cit., s. 491.
18 Ibidem, s.499.
19 Kolbuszewski, Wiersze z cmentarza, s. 25.
20 M. Wańczowski, Księga żałoby i śmierci, Opole 1990.
21 Wg S. Frencha – amerykańskiego historyka w XIX wieku cmentarz stał się „instytucją kulturalną”.
22 Zresztą rekreacyjne traktowanie cmentarza – o czym nie wszyscy wiedzą – nie jest polskiej kulturze obce nawet w XX wieku. S. Nicieja, wielbiciel romantycznej koncepcji cmentarzy, nadmienił w pewnym wywiadzie, iż cmentarz Łyczakowski przed wojną był wraz z jakimś parkiem najpopularniejszym miejscem spędzania czasu przez lwiowiaków. Nicieja, Odpocząć na Łyczakowie, „Świat Kamienia”, nr 4 (35), 2005, s.98-103.

Źródło;
http://www.cmentarzepogranicza.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=54&Itemid=43